Dziś o elekcji, egzaminie na prawo jazdy, babci-komandosie i marketach w Krakowie. Zapraszam do lektury.
I TO JEST DOBRY PLANPoszliśmy na Robin Hooda. Siedzimy w kinie, bawimy się nieźle. Dochodzi do sceny, w której Robin przywozi do Anglii koronę zmarłego króla Ryszarda. Królowa-matka odbiera koronę, odwraca się do drugiego syna, wkłada mu koronę i mianuje tym samym królem.
I wśród śmiertelnej powagi panującej na ekranie i ciszy na sali, wyrwało mi się ciut za głośno:
- No, i tak powinno być, a nie dwa miesiące kampanii wyborczej...
Rząd z tyłu parsknął cichutko.
by Kichawa* * * * *
ZABAWA Z MŁODYMBawiłem się wczoraj z synem (lat 4 i pół):
- Tato, to ja będę rycerzem, i mam łuk, i strzały wybuchowe, a ty będziesz gadającym koniem.
- Noo... Dobra...
- Ja pokonam smoka, a ty czarownicę, tylko uważaj, bo czarownice wybuchają!
- Eee... No i co dalej? (czekam na jakiś opis ratowania królewny).
- Wtedy zdobędziemy klucz!
- Eee... Okeeej... A co to za klucz? (skarb? komnata księżniczki?).
Tu nastąpiło ciężkie westchnienie i ostentacyjny zamaszysty facepalm:
- Jak to jaki? Kwadratowy!
by Kovalix* * * * *
RADA EGZAMINATORAPrzyjaciółka zdaje egzamin na prawo jazdy. Egzaminator, słysząc jęki wydawane przez yariskę poprzez przegazowanie, krzywi się i mówi:
- Pani K., z samochodem jak z mężczyzną. Trzeba sprawić żeby mruczał i jęczał, a nie wył i warczał.
by Italianeczka* * * * *
BABCIA-KOMANDOSWracam wczoraj zmęczona z pracy, jadę autobusem, a tu nagle czuję czyjeś ręce i macanko od tylca. Odwracam się, a tam babcia, i tekstem do mnie:
- Ja się pani złapałam, bo un tak szybko ruszył...
Babcia niczym komandos ruszyła do przodu (cztery miejsca wolne były przy niej) ale nieee, trzeba było iść na przód, a tam druga taka siedzi. Babcia-komandos (zielony berecik) mówi do tej siedzącej:
- Proszę stąd wyjść, to jest moje miejsce!
- Co? Co powiedziała? Jakie twoje? Ja mam bliżej, bo zaraz wysiadam!
- Ja też mam bliżej!
- A ja chora jestem!
- A ja byłam w AK! - stwierdził zielony berecik, ale babcia numer dwa miejsca nie ustąpiła. Nastąpił foch i komandos musiał się zadowolić miejscem z tyłu.
Aż mi się przypomniało - a my dwie pacyfikacje przeszlim...
by Bailasta* * * * *
POCZTA JEST POCZTAPoczta w śródmieściu...
- Ale to awizo jest z innej poczty, na Chopina...
- A co to za różnica? Przecież to jedna firma, dlaczego nie chce mi pani wydać?!
by Bladerunner* * * * *
POLECENIE SZEFASzef nasz charakteryzuje się w szczególności:
- jest to człowiek raczej młody, bo prefix ma 3 w okolicach 4,
- nie zna praktycznie niemieckiego,
- ma taki zwyczaj, że na koniec dnia zabiera departamentową gazetę i chwilę przegląda przed wyjściem z pracy.
Ale wczoraj nie mógł rzeczonej gazety znaleźć. Woła zatem:
- Papiere zurueckgeben! (Oddawać papiery!)
I dodaje nieco ciszej:
- No, coś jeszcze pamiętam.
Głos z open space:
- Z okupacji?
by Peppone* * * * *
CIERPIENIA KOLEGIKolega wstawiony żali się, że ma wysoką (ok. 2 m) dziewczynę, a on ma zaledwie 178 cm wzrostu.
– Ja już nie mogę! Ciągle to samo. Nie chce mi się już zapierdzielać buzi, dupci, buzi, dupci…
by Italianeczka* * * * *
A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.Jak to zwykle bywa kiedy się łamie ustawę o wychowaniu w trzeźwości, usłyszeliśmy: "Dzień dobry! Spożywamy, nie spożywamy?" Na szczęście my byliśmy już "czyści", a spożywał tylko kolega B.
Na początku stawka wynosiła 150 zł, jednak po narzekaniach kolegi policjant zmiękł:
- No dobra... jakiś mandat muszę wystawić: 50 zł za plucie!
- No ale panie władzo...
- No dobra... usiłowanie...
I tak kolega B. dostał mandat za "usiłowanie plucia".
by sexmisiek* * * * *
Było to ćwierć wieku temu, służyłem w woju. Specjalność - przewodnik psów. Wystawiam na noc na posterunek psa, o którym wiem, że nie zaatakuje kolegów. Służbę oficera dyżurnego ma plutonowy. Ten plutonowy ma 18 lat służby, a jak wiadomo, plutonowym wówczas było się 2 tygodnie lub do zrobienia matury. Rano wzywa mnie do gabinetu sierżant, dowódca kompanii, z takim tekstem:
- Co mam robić, oficer dał raport o areszt dla psa, bo spał na posterunku.
Obiecałem, że psa przeszkolę i na tym się skończyło.
Następnym razem, jak ten miał służbę, na posterunek wystawiam ostrego psa. Rano rozmowa z sierżantem:
- Co mam robić, jest raport o areszt dla psa za zniszczenie mienia wojskowego... Ale żebyś widział, jaką dziurę mu wygryzł na dupie...
by fotograf_sz* * * * *
Pewnego dnia u mnie w pracy był siakiś kłopot z "terminalem kanalizacji miejskiej" - dla niewtajemniczonych: z kibelkiem. Z rury od niego odchodzącej następował wyciek do piwnicy. Nasza PaniKierownikAdministracyjny uraczyła nas na tę okoliczność karteczką o następującej treści: "Nie korzystać z toalety. Leje się w piwnicy!" ROTFL był niemal powszechny.
by jimmy2
I powracamy do autentyków teraźniejszych.* * * * *
ECH, CI KIBICEW niedzielę rano, jak co tydzień, zadzwoniłem do mojej mamy pogadać. Ale tym razem, zamiast zwykłego paplania o niczym, było zupełnie inaczej.
- Mój Boże - zaczęła moja mama, naprawdę wzburzona. - Żebyś ty wiedział co ja przeżyłam wczoraj wieczorem!
W tym miejscu muszę dodać, że moja mama mieszka w Poznaniu, jest w wieku przedemerytalnym, jest zakręconym, oderwanym od rzeczywistości biologiem i że Lech właśnie zdobył mistrzostwo Polski.
- Słuchaj, co się działo - mówi mi mama. - W sobotę wieczorem wracałam pociągiem z Legnicy, wysiadłam na dworcu głównym i poszłam na tramwaj. Wsiadłam do tramwaju, a tam rozwrzeszczany tłum młodych ludzi w niebieskich szalikach i wszyscy krzyczeli: "kto-nie-ska-cze jest taj-nia-kiem, kto-nie-ska-cze jest taj-nia-kiem". I cały tramwaj, wszyscy pasażerowie skakali, tylko ja nie skakałam i taki starszy pan, który wsiadł ze mną, też nie chciał skakać. No to ci ludzie w szalikach podbiegli do niego i zaczęli go popychać i wołać: "Czemu nie skaczesz, tajniaku?" Więc on też zaczął skakać, a ja wybiegłam z tego tramwaju na pierwszym przystanku i szłam dalej pieszo do domu ulicą Grunwaldzką. Ale tam było jeszcze gorzej, bo całą szerokością ulicy szły grupy ludzi w niebieskich szalikach i ja byłam jedyną osobą, która szła w przeciwną stronę, bo oni wszyscy szli do centrum. I tak strasznie krzyczeli i wołali do mnie "A ty gdzie idziesz? Zawracaj i idziesz z nami na Stary!" Więc uciekłam w boczne uliczki i szłam dalej tymi małymi uliczkami, bo tam nie było nikogo, aż doszłam do szpitala na ulicy Przybyszewskiego i tam na murze szpitala stali pacjenci w piżamach. I wszyscy byli zupełnie pijani i śpiewali z całych sił, a jak przechodziłam pod tym murem, to wołali do mnie "A ty czemu się nie cieszysz, ty stara k***o". Więc znowu zaczęłam uciekać i biegłam tak długo, aż ledwo żywa dobiegłam do domu.
Powiedz mi Maciejku, z kim ten Lech grał, że oni tak się cieszyli?
by ziggy* * * * *
JEDYNA RZECZ JAKĄ LUBIOstatnio wybierałam się na uczelnię, ale nie zdążyłam rano umyć włosów. Z 10 razy próbowałam je uczesać.
Jeszcze przed samym wyjściem stoję w przedpokoju przed lustrem i się czeszę.
Obok staje mój luby i mówi:
- Ty to chyba masz jakąś obsesję na tym punkcie.
- Wiesz, w końcu włosy to jedyna rzecz, jaką w sobie lubię...
- A ja?
- Ale przecież mówię: "w sobie"!
- No właśnie!
Jakąś minutę zajęło mi zrozumienie, o co mu chodzi. A potem nie mogłam przestać się śmiać.
by Mooniak* * * * *
DWIE SKLEPOWE OPOWIEŚCICo poniedziałek grywamy ze znajomymi w brydża, a jak wiadomo przy kartach miło się rozmawia. Jeden z naszej czwórki pracuje w sklepie. Dość dużym sklepie, tym, co w reklamie x-wingi sprzedawał, i oto co opowiedział:
Akcja dzieje się w Krakowie.
Kolejka do kasy, kilka osób. Starszy pan, ok. 60 lat, cierpliwie czeka na swoją kolej. Kasjerka (dziewczę 19-letnie, pochodzące z okolic Krakowa) "skasowała" towar ww. pana i powiedziała 26,50. Wręczony banknot 50 zł włożyła do kasy i wzięła się za wydawanie reszty, a że drobnych brak, podniosła swój wzrok na pana i zapytała:
- Złotego pan ma?
Na co pan westchnął, popatrzył na dziewczę i rzekł:
- Dziecko drogie, jak ja bym miał złotego, to bym go na wierzchu nosił.
Kolejka za panem, jak i obsługa, która to słyszała, jeszcze 20 min dochodziła do siebie.
Miejsce akcji: Kraków, Ikea
Znajoma pracuje tam na kasie, każdy kto był wie, że do kas trzeba cały sklep po wytyczonej ścieżce przejść (dość długa wyprawa).
Siedzi sobie w kasie, podchodzi pan z koszykiem pełnym talerzy itp. Dziwnie się rozgląda, jakby nie wiedział co i jak, w końcu zostawił koszyk jakieś 2 m od kasy, podchodzi do koleżanki i pyta:
- Przepraszam panią, gdzie tutaj są kasy?
Takiego pytania raczej się nie spodziewała, odpowiedź jednak podała błyskawicznie:
- Na końcu sklepu.
Pan grzecznie powiedział "dziękuję", wrócił do koszyka, zrobił zwrot o 180 stopni i się oddalił.
Podobno już się przy kasach nie pojawił.
by LordFoul* * * * *
PRAWIE SIĘ UKRYŁA ORAZ TO, CO W CHEMII NAJWAŻNIEJSZELaborki z chemii. Zadzwonił mi telefon, więc postanowiłam ukryć się za kolumną, coby pan doktor nie przyczaił mnie z telefonem. Nagle słyszę:
- Pani się źle chowa za tym filarem. Cycki pani wystają.
Chemia, ciąg dalszy. Omawianie najprostszego sposobu obliczania stężeń itd.
- I co jest najważniejsze?! Kreseczka! (tu charakterystyczne pociągnięcie nosem)
- I wtedy to już jest bardzo proste. Gorzej to będzie tylko z proporcjami. Przy proporcjach wszystko się zaczyna pie*dolić…
by Italianeczka* * * * *
PLAN PRAWIE WYKONANYPrzyjechał klient z wydechem wymagającym wycięcia elementu i wspawania nowego. Włażąc pod samochód powiedziałem:
- Teraz będę jak prawdziwy Wiking: rżnął, palił i gwałcił
Robota zakończona, klient sięga po portfel:
- A teraz, będzie mnie pan grabił.
- Tak, ale raczy pan zauważyć, że zrezygnowałem z gwałcenia.
Klient z westchnieniem:
- Doceniam.
by spitfireChcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk |
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą