- ...no bo wracam do domu po wakacjach a tu tylko same kanały arabskie.
* * * * *
kl: Nie dam ani złotówki więcej, bo wszystko to idzie za granicę, już żadna firma nie jest nasza, polska.
ja: Teraz to się unia nazywa.
kl: Ja nie chcę żyć w takiej unii.
ja: Ale jednak pani żyje.
kl: Wbrew swojej woli.
ja: A gdzie by pani chciała żyć?
kl: W dawnej PRAWDZIWEJ Polsce. Bo wie pan to jest eurokołchoz, eurokołchoz.
Prawdziwy euroland bo tak to się nazywa!
* * * * *
Dzwonię do klientki.
kl (facet): Agencja rozkoszy spocony maczo. W czym mogę pomóc?
Ja: Dzwonię do pani xxx yyy, czy mógłbym rozmawiać?
kl: Niestety ta pani jest bardzo zajęta, obsługuje klienta. Ale ja się zajmuję takimi sprawami.
Ja: Niestety muszę rozmawiać z panią xxx yyy.
kl: Mogę pana umówić, jednak taka przyjemność sporo kosztuje. 150 zł, czy chciałby pan?
* * * * *
Dzwoniłam do osób "w imieniu sieci P", by zaproponować przedłużenie umowy.
Zaproponowałam jednej pani ofertę, była zachwycona, jednak to z mężem musiałam rozmawiać o szczegółach...
Klient: A jak ja tę umowę dostanę?
Ja: Wyślę do pana kuriera, dotrze w ciągu...
K: Ale ja tą umowę muszę przeczytać!
J: Oczywiście, rozumiem. Kurier naturalnie poczeka, aż...
K: I co, trzy godziny będzie czekał? Ja to będę długo czytał!
J: Kurier będzie czekał tak długo, jak to będzie konieczne.
K: Ja was znam, złodzieje! Kurier nie będzie czekał! Ja to muszę z lupą czytać, te wszystkie wasze drobne druczki!
J: Proszę pana, kurier ma obowiązek poczekać, nawet jak to będzie trwało pięć godzin.
K: A... No to... To ja pójdę do salonu, tam mi dadzą umowę do domu i sobie nawet tydzień będę ją czytał!
J: Ale po co ma pan iść do salonu, skoro kurier może panu tę umowę przywieźć i nie będzie pan musiał nigdzie chodzić. Kurier naprawdę poczeka, poza tym w salonie nie dają umów do czytania w domu.
K: No jak nie dają?!
J: Proszę pana, nie mogą dać panu umowy, żeby ją pan czytał w domu przez tydzień.
K: No dobra, dobra... A jak kurier przyjedzie i mi się ta umowa nie spodoba?
J: Nie będzie musiał pan jej podpisywać, wypełni pan protokół reklamacyjny...
K: A... No to nie.
I się rozłączył, oczywiście.
* * * * *
J: Dzień dobry, nazywam się XY, dzwonię w imieniu sieci P, czy zastałam pana Adama Z?
Klientka: Nie ma go, kto mówi?
J: Nazywam się XY, dzwonię w imieniu sieci P...
K: A, jego nie ma.
J: A może w takim razie pani jest użytkowniczką tego numeru?
K: JA TU NICZEGO NIE RUSZAŁAM!
J: Kiedy mogę zadzwonić, żeby skontaktować się z panem Adamem?
K: Jutro o drugiej będzie pogrzeb.
* * * * *
Po całej rozmowie na temat oferty, przechodzę z klientem do wyboru telefonu:
K: Bo wie pani, ja miałem upatrzony telefon...
J: Rozumiem, a czy pamięta pan, jak się nazywał ten model?
K: Nie pamiętam, ja poszukam tej kartki, niech pani zadzwoni za 10 minut.
J: Proszę sobie spokojnie poszukać, ja poczekam.
K: Chyba że pani coś jeszcze powie o ofercie, a ja będę sapał i szukał...
J: A może pamięta pan, jak ten telefon wygląda?
K: Noo... On jest taki... Taki otwierany inaczej.
J: Może rozsuwany?
K: Nie, nie rozsuwany, otwierany inaczej... I ma ekran! I ten ekran ma położony na płasko...
J: Cóż, niestety nie wiem, jaki model jest otwierany inaczej i ma ekran położony na płasko. Ja do pana oddzwonię za 20 minut, żeby pan sprawdził, jak się nazywa ten model...
Chodziło o jakąś klasyczną (nie otwieraną i nie rozsuwaną) Nokię z najzwyklejszym na świecie wyświetlaczem.
* * * * *
J: (cała regułka), więc czy miałby pan trochę czasu, żebyśmy mogli porozmawiać na ten temat?
K: Nie. Teraz nie mogę, dopiero wieczorem.
J: O której? Czy po dwudziestej panu odpowiada?
K: A to do której wy tam pracujecie?
J: Do dwudziestej pierwszej...
K: Ale macie przejebane!
* * * * *
Mój brat również bawił się w pracę na słuchawkach, tylko w firmie od kablówki, Internetu i telefonu.
Brat: Dlaczego więc nie podpisała pani tej umowy?
Klientka: Bo nie było na niej pana nazwiska!
Brat: Ale tę umowę miała pani podpisać z firmą QQQ, a nie ze mną.
Klientka: A ja tak nie chcę!
* * * * *
Dzwoni kobieta z jednej z podległych mi placówek, że chce zamówić kuriera, ale nie może wypełnić zgłoszenia na stronie internetowej. Podłączam się więc zdalnie pod jej komputer i zerkam, jak kobieta wypełnia ów wniosek.
- Zaraz, zaraz, tam ma pani pola "nadawca" i "odbiorca". Pani teraz wpisuje własny adres w pole "odbiorca"?
- Noo, tak. Pan z (konsultant firmy kurierskiej) mi tak powiedział.
- Ale pani tę paczkę chce wysłać czy odebrać?
- Ja tę paczkę wysyłam.
- To tak na dobrą sprawę jeśli pani paczkę chce wysłać, to powinna pani swój adres wpisać w pole "nadawca", prawda?
- Nie, nie. Ja muszę wpisać swój adres w pole "odbiorca", bo kurier tę paczkę ode mnie odbiera.
Zgłupiałem.
Podesłali: rzu, martwich @, mortuary, ochnio.
A czy Ty także pracujesz na infolinii i masz podobne kwiatki? Tylko muszą to być rozmowy notowane przez Ciebie, a nie ściągnięte z sieci i ogólnie znane. Podziel się takimi perełkami opatrzonymi własnym komentarzem. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz infolinia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą