Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych XCVI

23 570  
3   6  
Ups - a w Galerii fajniejsze!Jak szybko zatrzymać młynek? Czy pszczółka Maja jest tak samo fajna w rzeczywistości? Dlaczego myszki nie lubią garnka? Jaką sztuczką zdobyć szacun wśród kolegów? Czy w końcu od czego są ważniejsze landrynki? Czytaj koniecznie, a dowiesz się wszystkiego!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

MŁYNEK

Miałem gdzieś około 8 no może 10 lat. Jak co roku moi rodzice urządzali przyjęcie z okazji urodzin taty lub mamy nie pamiętam. Natomiast doskonale pamiętam przeżycie jakie spotkało grupę dzieciaków które z nudów oglądało prezenty jakie przynieśli goście.
Otóż jednym z tych prezentów był nowoczesny młynek który mógł służyć między innymi do krojenia mięsa (z wymiennym ostrzem - nowoczesny jak na tamte czasy). Więc sprawnie podłączyliśmy go do prądu, popatrzyliśmy jak się kręci i chcieliśmy schować bo rodzice zabronili nam się nim bawić, ale to co zabronione jest najfajniejsze więc...
Ponieważ szybkie zatrzymanie młynka nie nastąpiło by samo więc moja siostra (3 lata starsza) postanowiła wspomóc go palcem wskazującym, który nie wytrzymał tej próby. Palce wisiał na włosku, kuchnia wyglądała jak ubojnia - cała we krwi. na szczęście palec przyszyto na pogotowiu ale nie wyglądał on naturalnie, a maszynkę szybko zutylizowano.

by Toldi_abc @

* * * * *

NIE TRAFIŁEŚ

W wieku ok. 10-12 lat bawiliśmy się w strzelanie z zapałek - polegało to na tym, że kładło się zapałkę płasko na siarce pudełeczka, przytrzymywało kciukiem i gwałtownym ruchem wyrzucało do przodu, równocześnie zapalając. No i były zawody - kto dalej, czyja dłużej się pali, itd. Kiedyś staliśmy z kolegą przed blokiem, a obok przejeżdżał rowerkiem kumpel z fryzurą a’la Einstein. Kolega strzelił "dla żartu" w jego kierunku i "szczęśliwie" trafił w bujną czuprynkę, która od razu się zajęła. Cyklista nie zauważył, tylko obejrzał się i z satysfakcją rzucił:
- He, he, nie trafiłeś... - i pojechał dalej.
Ruszyliśmy za nim z krzykiem, że się pali. On stwierdził, że gonimy go, żeby spróbować go jednak trafić, więc przyspieszył, ciągnąc za sobą chmurę niebieskiego, śmierdzącego dymu (z boku to wyglądało jak rozpędzony parowóz). W końcu się zorientował, zatrzymał się i pożar ugasiliśmy. Na szczęście nic mu się nie stało. Co prawda długo potem jeszcze chodził ostrzyżony na króciutkiego jeżyka...

by Kuba11x

* * * * *

MAJA

Była sobie raz mała Ola (3 latka) - tak, piszę o sobie -, pojechała z rodzicami na wczasy do rodziców męża siostry mamy do wioski tak dokładnie zabitej deskami, że psy szczekały drugim końcem a na lody trzeba było jeździć do miasta nieopodal. Mała Ola, przyzwyczajona do zwierzątek gospodarskich - znajomość z nimi zawierała w Teleranku, dobranockach i innych tego typu "popularno - naukowych" programach - bawiła się na podwórku, nieopodal stodoły/obory i uli. W końcu znudzona zabawą z rudym kotem, słysząc bzyczenie pszczółek, zdecydowała, że zabawa z nimi może być również całkiem fajna, więc z głośnym "Maja, Maja!!!" wsadziła swój paluszek wskazujący (wysmarowany czymś słodkim) w "drzwiczki" ula. Sami rozumiecie, że pszczółki nie były zachwycone taką zabawą. Po szybkiej interwencji ojca pszczoły zostały spacyfikowane. Wynik końcowy rozgrywki zespołów: Miodowe Pszczółki - Ola - Tata (0:1:3), a najbardziej spuchnięty był oczywiście tata, który otrzymał wszystkie trzy ukąszenia w pierś (cóż przez kilka dni wyglądał bardziej jak mama, a "mała" Ola do dziś nie lubi miodu.

by Kirke @

* * * * *

WIERNY KOT

Ta sama mała Ola, te same wakacje nieco wcześniej. Najlepszym kompanem małej Oli, był rudy kocur, łaził za nią wszędzie. (wcześniej opisane ule go nie zachęciły, więc rozgrywki były trójstronne). A najlepszą zabawą Oli, była zabawa w salon kosmetyczny, co wspomniany wyżej kocur chyba lubił. Zabawa polegała na: łapaniu kota za ogon i przytapianiu go w beczce deszczówki, bądź obcinaniu wąsów tuż przy pyszczku - co z kolei kończyło się zderzeniem z brutalną rzeczywistością w następującej kolejności: tata - miotła - łopata - framuga - ponownie miotła - noga od stołka - puste drzwi (a kot dalej łaził za małą Olą, aż dziw bierze, że nie wymyśliła, że jak mu ogonek obetnie, to będzie miała pieska.

by Kirke @

* * * * *

MYSZKI

Następnego lata Ola znów pojechała z rodzicami w to samo miejsce... Tym razem kocura już nie było - zdechł był chyba z samotności pewnego zimowego poranka, były natomiast bardzo przyjacielskie myszki, których Ola dziennie łapała (to chyba wynik długotrwałego kontaktu z kotem) kilka. Myszki te po złapaniu robiły się bardzo spokojne, więc Ola wymyśliła, że zrobi im zawody w wyskakiwaniu z garnka. Garnek był wysoki (około 50cm) z tym, że Ola nie wzięła pod uwagę ognia palącego się pod garnkiem (na palenisku w ogrodzie), więc łapiąc kolejne myszki, wrzucała je do garnka, w ciągu godziny złapała ich chyba z 10. Jakież było jej zdziwienie, gdy wrzucając do garnka ostatnią zajrzała tam, a w garnku była zawrotna ilość myszek.
Tak macie rację: sztuk jeden, zresztą niedługo, bo po kilku sekundach gorące dno i tą myszkę zmusiło do szybkiej ewakuacji - skok na wysokość ponad 80 cm. A to wiem stąd, że ja byłam wtedy taka wysoka, a myszka przeskoczyła mi nad głową.
Takie to traumatyczne (w większości dla obiektów zabaw, a nie bawiącego się) zabawy małe dziewczę jak się nudzi może wymyślić.

by Kirke @

* * * * *

KAMYCZEK I GAŁĄŻ

Pewnego słonecznego dnia, wyszedł ja sobie na podwórko popsocić co nieco i pobawić się z kumplami. I tak wymyśliliśmy super zabawę: Z wielkiego kamienia skakaliśmy łapiąc się gałęzi, chwile huśtając i hop z powrotem na kamień. Kilka razy się udało i zabawa była przednia. Gorzej jak za którymś razem za daleko skoczyłem wracając na kamień i przeleciałem tenże kamień na drugą stronę uderzając przy tym brodą w ów kamień. Co się dalej działo, było dość drastyczne. Otóż, pobiegłem od razu do bloku - warto wspomnieć, że mieszkałem na 8 piętrze - i ruszyłem do windy. Jako, że wzrostem wtedy nie grzeszyłem, nie byłem też w stanie nacisnąć przycisku 8 pietra, wiec czekałem na parterze, aż ktoś przyjdzie i mi pomoże. Później już tylko o mały włos sąsiadki o zawal nie doprowadziłem. Jak mnie rodzicielka zobaczyła to oczy jej się jak jajka sadzone zrobiły. Pamiątkę po tym wydarzeniu tez posiadam do dziś.

by Jasqlka

* * * * *

BRAMA

Miałem może z 8 lat i byłem na wakacjach u dziadka na wsi. Moja siostra (3lata młodsza) łaziła za mną oczywiście wszędzie. Poszedłem do kuzyna (rok młodszy), który stał za bramą, bo babcia nie pozwoliła mu się ze mną bawić (jedynak biedak). Tak wiec konwersacja przez bramę przeciągała się i w końcu doszło do rękoczynu (właściwie rękorzutu). Jako, że moja siostra stała zaraz za mną, ja widząc lecący kamień przykucnąłem, ona stała dalej i co łatwo sobie wyobrazić dostała centralnie w pysk. Idealnie trafione ciut pod nosem w ten dołeczek na wardze, krew się lała niemiłosiernie, a siostra do dziś ma fajny ślad w kształcie litery X.

ps. Kuzyn spędził pół dnia zakopany w snopkach a i tak wpier.. dostał.

by Looqa @

* * * * *

NAUKA NIE POSZŁA W LAS

Kilka lat temu w czasie ferii zimowych z koleżkami codziennie schodziliśmy do piwnicy jednego z nas, z telewizorem i konsolą do gier. I tam sobie graliśmy (2 pady były, więc kolejka była). W czasie czekania na swoją kolej trzeba było się czymś zająć. Kolega miał w piwnicy taki tapicerski zszywacz. Jak ktoś nie wie jak to wygląda lub działa to w skrócie: przykładasz do np. kawałka drewna obłożonego tkaniną lub skórą, naciskasz i już zszyte. My testowaliśmy na ścianie z pustaków i też się wbijało. Później zszywki się skończyły i każdy zaczął się wygłupiać w stylu "o, a ja w dupę wbiję", "a ja w czoło". I pstrykaliśmy tak sobie po rękach i innych częściach ciała. Ja wziąłem zszywacz do ręki i mówię "a ja se w oko". I nagle sobie pomyślałem, że może coś odskoczyć i skaleczę oko. Wykierowałem w starą pralkę, nacisnąłem i nagle wszyscy zamarli, bo ze zszywacza wyskoczyła zszywka!
Od tamtej pory już nie bawię się nawet zszywaczem domowym, którym lubiłem z wyczuciem wysuwać zszywkę tuż nad palcem i nie drapię się po oku nożyczkami.

by Kogutto86

* * * * *

SZTUCZKA

Mój szanowny młodszy brat kiedy był we wczesnej podstawówce licytował się z kumplami w szkole jaką który potrafi zrobić sztuczkę gimnastyczną. Jeden z chłopców rzucił hasło, że potrafi założyć nogę za głowę i tak też zrobił. Podziwiali go wszyscy, ale w końcu chłopakowi się znudziło i tu zaczął się dramat. Okazało się, że noga zza głowy nijak nie chce się wyjąć. Ponieważ chłopcy mięli wtedy po 10-11 lat nie przyszło im do głowy, żeby zawołać pielęgniarkę do sali tylko "zaprowadzili" biedaka z nogą za głową (skaczącego na jednej odratowanej kończynie) przez całą szkołę do odległego gabinetu. To co działo się w gabinecie i jakich środków użyto by nogę wyjąć zza głowy pozostaje tajemnicą, ale ponoć wzywano na ratunek wuefistę.

by Alinoe

* * * * *

STARY A GŁUPI

NAUKA JAZDY

Nie pamiętam ile dokładnie miałem lat, ale był to wiek przedszkolny. Uczyłem się jeździć na rowerze. Edukacja odbywała się pod okiem mojego taty. Szło mi całkiem nieźle, więc tata przestał chodzić za mną z gotowością do pomocy i przeszedł do obserwacji na odległość. Problem z jazdą na rowerze tkwi jednak w tym, że nie sztuka się rozpędzić - sztuka się zatrzymać. Kiedy się w tym zorientowałem jechałem z małego pagórka krzycząc do stojącego ojca mego, żeby mnie złapał, bo nie wiem jak zahamować. Tato oczywiście spełnił prośbę, tyle, że w ręce trzymał torebkę (papierową-późna komuna) cukierków, które okazały się dla niego ważniejsze od własnego dziecka - nie wypuścił ich z ręki, a łapiąc kierownicę mojego rowerka tylko jedną, wolną ręką spowodował mój upadek na twarz. Cała historia skończyła się siniakami (dla mnie), a dla taty wypominaniem do dziś przez mamę, przy dowolnej okazji, jak to się mną "troskliwie" potrafił zajmować jak byłem mały...
mat

by Mat_84 @

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 23570x | Komentarzy: 6 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało