Zostały mi trzy "jaja" arancini ( te z poprzedniego przepisu ), więc musiałem coś wykombinować, co pasowaoby do arancini. Dysk mi wypadł i nie bardzo mogę zakupy zrobić, to mogłem pracować tylko z tym, co znalazłem w lodówce
Składniki ( tak trochę bardziej rozwinięte ):
- zielona soczewica 200g
Soczewicę uwielbiam ( czerwoną, zieloną, brązową - nieważne, każdą ). Jest to świetne źródło protein, żelaza, witaminy B-6 i błonnika. Jem więc tego sporo na różne sposoby.
- główka brokuł romanesco ( 500-600g )
Jest to specjalny brokuł dla matematyków. Pomijając, że jest to skrzyżowanie kalafiora z brokułem, to ciekawe jest to, że jego kwiaty ( ang. "florets", nie znam polskiego odpowiednika i google też nie zna ) układają się w ciąg Fibonacciego Zaledwie 100g pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C.
- czerwona cebula, 50-100g
Nie mam o niej ciekawej historii. Cebula to cebula
- czosnek
W Korei ( tej Południowej ) uwielbiany przysmak. Gdy byłem w siedzibie Samsunga, to całe piętro waliło czosnkiem jak ludzie wrócili z lunchu
- korzeń brukwi ( ang. "swede" ) 200g
Ma "ziemisty" smak. Po ugotowaniu na parze z powodzeniem może zastąpić białego ziemniaka. A różni go od niego wiele. 100g to jedynie 38kcal. Bogaty w witaminy i błonnik. Ma poza tym niższy indeks glikemiczny ( 70 ) w porównaniu z białym ziemniakiem ( 82 ), więc może być interesującym zamiennikiem dodawanym jako pokrojony w kostkę dla diabetyków ( choć nadal 70 to dosyć wysoki GI ).
- kukurydza ( kolba lub te takie żółte kuleczki, same żółte kuleczki - 200g )
- sól, pieprz
- olej rzepakowa ( tbsp )
Uwielbiam nazwę angielską "rapeseed oil" "Ziarno gwałtu" też w sumie nieźle brzmi
Przepis:
1. Zagotować wodę ( nie sprawdziłem ile, na oko tak pół gara, jak będzie za dużo to po prostu odlać ) Z brokuła wyciąć "florety" ( nie wiem, czy to się tak nazywa, ale zostanę przy tej nazwie ) . Pokroić na wielkością nadające się do ugotowania kawałki. Gdy woda się zagotuje wpitolić florety do wody i niech się parzą. Romanesco wymaga trochę czasu. W międzyczasie przygotować zieloną soczewicę. Zalać wodą ( najepiej dzień wcześniej, ale ja nie mam czasu na takie rzeczy ).
2. Poszatkować cebulę i czosnek. Na patelni czy innym rondlu rozgrzać olej rzepakowy. Wrzucić cebulę i pozwolić jej się skarmeizować nieco, dorzucić czosnek. Nie pozwolić się spalić.
3. To wszystko wmieszać do brokuła i dalej go gotować. Jakoś po 10 minutach dorzucić soczewicę. Soczewica lubi przywierać do powierzchni garnka więc dobrze zamieszać
4. Obrać i pokroić w drobną kostkę brukwię. I tutaj dobrze jeśli mamy nakładkę, by gotować na parze. Trochę potrwa nim brukwia zmięknie, ale nie chcemy jej mieszać z resztą zupy ( chyba, że później komuś się chce ją wyłowić ). Do nakładki do gotowania na parze wrzucić brukwię i to na górę gotującego się brokuła. Dwie pieczenie na jednym ogniu ( hmmm... tylko pieczeni brak ).
5. No i gotować, zamieszać od czasu do czasu i gotować i mieszać czasami i tak gotować. Ze 20-25 minut. Brokuł i brukwia muszą zmięknąć.
6. Jak powyższe stanie się faktem, to blender ręczny w garść i zmienić zupę w krem. Jeśli za gęsta, dodać nieco wody i dalej "blendzić", aż konsystencja będzie taka jaka nam odpowiada. Ma to jednak być krem.
7. Wracamy z tym na ogień, dodajemy brukwię i kukurydzę ( kukurydzę wymyśliłem pod koniec gotowania, bo się gdzieś w lodówce zaszyła ).
8. Teraz doprawić. Sól, pieprz.
Opcja serwowania 1:
- posiekać czosnek i przysmażyć go ( ma chrupać )
- na serwowaną zupę położyć rukolę i posypać czosnkiem
Opcja serwowania 2:
- dodać obok wczorajsze arancini
Smacznego. Zdjęcia nie wrzucam, bo nie chce mi się iść do kuchni, a chyba każdy potrafi wyobrazić sobie zielony krem
Składniki ( tak trochę bardziej rozwinięte ):
- zielona soczewica 200g
Soczewicę uwielbiam ( czerwoną, zieloną, brązową - nieważne, każdą ). Jest to świetne źródło protein, żelaza, witaminy B-6 i błonnika. Jem więc tego sporo na różne sposoby.
- główka brokuł romanesco ( 500-600g )
Jest to specjalny brokuł dla matematyków. Pomijając, że jest to skrzyżowanie kalafiora z brokułem, to ciekawe jest to, że jego kwiaty ( ang. "florets", nie znam polskiego odpowiednika i google też nie zna ) układają się w ciąg Fibonacciego Zaledwie 100g pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C.
- czerwona cebula, 50-100g
Nie mam o niej ciekawej historii. Cebula to cebula
- czosnek
W Korei ( tej Południowej ) uwielbiany przysmak. Gdy byłem w siedzibie Samsunga, to całe piętro waliło czosnkiem jak ludzie wrócili z lunchu
- korzeń brukwi ( ang. "swede" ) 200g
Ma "ziemisty" smak. Po ugotowaniu na parze z powodzeniem może zastąpić białego ziemniaka. A różni go od niego wiele. 100g to jedynie 38kcal. Bogaty w witaminy i błonnik. Ma poza tym niższy indeks glikemiczny ( 70 ) w porównaniu z białym ziemniakiem ( 82 ), więc może być interesującym zamiennikiem dodawanym jako pokrojony w kostkę dla diabetyków ( choć nadal 70 to dosyć wysoki GI ).
- kukurydza ( kolba lub te takie żółte kuleczki, same żółte kuleczki - 200g )
- sól, pieprz
- olej rzepakowa ( tbsp )
Uwielbiam nazwę angielską "rapeseed oil" "Ziarno gwałtu" też w sumie nieźle brzmi
Przepis:
1. Zagotować wodę ( nie sprawdziłem ile, na oko tak pół gara, jak będzie za dużo to po prostu odlać ) Z brokuła wyciąć "florety" ( nie wiem, czy to się tak nazywa, ale zostanę przy tej nazwie ) . Pokroić na wielkością nadające się do ugotowania kawałki. Gdy woda się zagotuje wpitolić florety do wody i niech się parzą. Romanesco wymaga trochę czasu. W międzyczasie przygotować zieloną soczewicę. Zalać wodą ( najepiej dzień wcześniej, ale ja nie mam czasu na takie rzeczy ).
2. Poszatkować cebulę i czosnek. Na patelni czy innym rondlu rozgrzać olej rzepakowy. Wrzucić cebulę i pozwolić jej się skarmeizować nieco, dorzucić czosnek. Nie pozwolić się spalić.
3. To wszystko wmieszać do brokuła i dalej go gotować. Jakoś po 10 minutach dorzucić soczewicę. Soczewica lubi przywierać do powierzchni garnka więc dobrze zamieszać
4. Obrać i pokroić w drobną kostkę brukwię. I tutaj dobrze jeśli mamy nakładkę, by gotować na parze. Trochę potrwa nim brukwia zmięknie, ale nie chcemy jej mieszać z resztą zupy ( chyba, że później komuś się chce ją wyłowić ). Do nakładki do gotowania na parze wrzucić brukwię i to na górę gotującego się brokuła. Dwie pieczenie na jednym ogniu ( hmmm... tylko pieczeni brak ).
5. No i gotować, zamieszać od czasu do czasu i gotować i mieszać czasami i tak gotować. Ze 20-25 minut. Brokuł i brukwia muszą zmięknąć.
6. Jak powyższe stanie się faktem, to blender ręczny w garść i zmienić zupę w krem. Jeśli za gęsta, dodać nieco wody i dalej "blendzić", aż konsystencja będzie taka jaka nam odpowiada. Ma to jednak być krem.
7. Wracamy z tym na ogień, dodajemy brukwię i kukurydzę ( kukurydzę wymyśliłem pod koniec gotowania, bo się gdzieś w lodówce zaszyła ).
8. Teraz doprawić. Sól, pieprz.
Opcja serwowania 1:
- posiekać czosnek i przysmażyć go ( ma chrupać )
- na serwowaną zupę położyć rukolę i posypać czosnkiem
Opcja serwowania 2:
- dodać obok wczorajsze arancini
Smacznego. Zdjęcia nie wrzucam, bo nie chce mi się iść do kuchni, a chyba każdy potrafi wyobrazić sobie zielony krem
--