Witam!
Ponieważ karanie przestępców to temat stary jak świat, ale powraca w prawie każdej kampanii wyborczej (ostatnia była nieco wyjątkowa pod tym względem, ale nie bardzo mogłem to przewidzieć), postanowiłem poczekać aż do teraz z tym wrzutem.
Wrzut nie ma za zadanie rozpętywać kolejnej dyskusji, jaka kara powinna być najwyższa, jaka nie, jakie są wady i zalety każdego podejścia. Wrzut ma za zadanie zapytać o wymiar tej kary w specyficznej grze, poniekąd z samym sobą, poniekąd z własnym sumieniem, która - z góry uprzedzam - może się nie spodobać.
Otóż wiadomo, że karać ludzi zawsze będą ludzie (przynajmniej dopóki nie zrobi tego Opatrzność, jeśli w Nią wierzysz). Wiadomo również, że każde działanie ludzkie obarczone jest pewnym marginesem błędu oraz że praktycznie niemożliwa jest sytuacja, w której w jakiejś złożonej, istotnej sprawie ktoś będzie miał 100% racji i jednocześnie ogół będzie skłonny mu to przyznać.
Teraz meritum. Załóżmy, że przez moment masz władzę nad światem. Władza ta jest bardzo duża, obarczona jednakże równie wielkim brzemieniem. Gra polega na tym, że masz zdecydować o najwyższym możliwym wymiarze kary (ale bez określenia zbrodni, za którą można go wymierzyć). Decyzja, którą podejmiesz, będzie wiążąca dla całego świata. Co więcej, nigdy później nie będzie już można zmienić w żadną stronę najwyższego wymiaru kary (w praktyce oznacza to, że nigdy nie będzie można jej zaostrzyć, w celu złagodzenia wystarczy wszak jej nie orzekać), nawet jeśli ludzie wynajdą dużo okropniejsze zbrodnie. Masz prawo wybrać tyle detali tej kary, ile chcesz, albo pozostawić uznanie sędziemu. Przykładowo: jeśli wybierzesz karę więzienia, możesz ale nie musisz zdecydować o tym, jak będzie ostre. Jeśli karę śmierci, możesz wskazać sposób, ograniczyć się do odpowiedzi kwalifikowana-zwykła, albo zostawić sędziom uznanie.
Drugą stroną medalu jest brzemię. Polega ono na tym, że wiesz (wszystko jedno skąd - prawda objawiona), iż natychmiast po wprowadzeniu Twojej decyzji w życie staniesz się ofiarą pomyłki sądowej i zostaniesz skazany na taką właśnie karę, jaką wcześniej podyktujesz, a w przypadku zostawienia uznaniowości - na jej najostrzejszy możliwy wariant.
No i oczywiście pytanie: jaką karę wybierasz? Na ile jesteś gotów do poświęcenia siebie w imię ładu na świecie?
Przyznam, że mam znajomego, który wierzy w "ogólnoświatowy" patriotyzm (tzn. kochamy nie ojczyznę, a planetę, na której żyjemy) i jest dosyć ideologicznie mocno z tym związany, a przy tym wierzy w odstraszającą moc drakońskich kar. Krótko się wahał, zanim na moje pytanie odpowiedział "kwalifikowana kara śmierci" i wierzę, że to jest to, co naprawdę myślał. Nie zgadzam się z nim, ale szanuję jego przywiązanie do idei. Jednocześnie uważam, że jeśli chce się być człowiekiem uczciwym i ma się choć odrobinę empatii, to tylko w sytuacji, w której można postawić siebie na miejscu skazańca, można domagać się takiej kary.
Mnie na coś takiego nie stać. Moja odpowiedź brzmi: dożywocie z możliwością wcześniejszego zwolnienia po 40 latach. Dodatkowo możliwość rewizji wyroku w dowolnym momencie, jeśli wyjdą na światło dzienne nowe fakty podważające jego zasadność (choć oczywiście w tej sytuacji na czas ponownego rozpatrywania sprawy obowiązuje domniemanie winy).
Pozdrawiam,
Ponieważ karanie przestępców to temat stary jak świat, ale powraca w prawie każdej kampanii wyborczej (ostatnia była nieco wyjątkowa pod tym względem, ale nie bardzo mogłem to przewidzieć), postanowiłem poczekać aż do teraz z tym wrzutem.
Wrzut nie ma za zadanie rozpętywać kolejnej dyskusji, jaka kara powinna być najwyższa, jaka nie, jakie są wady i zalety każdego podejścia. Wrzut ma za zadanie zapytać o wymiar tej kary w specyficznej grze, poniekąd z samym sobą, poniekąd z własnym sumieniem, która - z góry uprzedzam - może się nie spodobać.
Otóż wiadomo, że karać ludzi zawsze będą ludzie (przynajmniej dopóki nie zrobi tego Opatrzność, jeśli w Nią wierzysz). Wiadomo również, że każde działanie ludzkie obarczone jest pewnym marginesem błędu oraz że praktycznie niemożliwa jest sytuacja, w której w jakiejś złożonej, istotnej sprawie ktoś będzie miał 100% racji i jednocześnie ogół będzie skłonny mu to przyznać.
Teraz meritum. Załóżmy, że przez moment masz władzę nad światem. Władza ta jest bardzo duża, obarczona jednakże równie wielkim brzemieniem. Gra polega na tym, że masz zdecydować o najwyższym możliwym wymiarze kary (ale bez określenia zbrodni, za którą można go wymierzyć). Decyzja, którą podejmiesz, będzie wiążąca dla całego świata. Co więcej, nigdy później nie będzie już można zmienić w żadną stronę najwyższego wymiaru kary (w praktyce oznacza to, że nigdy nie będzie można jej zaostrzyć, w celu złagodzenia wystarczy wszak jej nie orzekać), nawet jeśli ludzie wynajdą dużo okropniejsze zbrodnie. Masz prawo wybrać tyle detali tej kary, ile chcesz, albo pozostawić uznanie sędziemu. Przykładowo: jeśli wybierzesz karę więzienia, możesz ale nie musisz zdecydować o tym, jak będzie ostre. Jeśli karę śmierci, możesz wskazać sposób, ograniczyć się do odpowiedzi kwalifikowana-zwykła, albo zostawić sędziom uznanie.
Drugą stroną medalu jest brzemię. Polega ono na tym, że wiesz (wszystko jedno skąd - prawda objawiona), iż natychmiast po wprowadzeniu Twojej decyzji w życie staniesz się ofiarą pomyłki sądowej i zostaniesz skazany na taką właśnie karę, jaką wcześniej podyktujesz, a w przypadku zostawienia uznaniowości - na jej najostrzejszy możliwy wariant.
No i oczywiście pytanie: jaką karę wybierasz? Na ile jesteś gotów do poświęcenia siebie w imię ładu na świecie?
Przyznam, że mam znajomego, który wierzy w "ogólnoświatowy" patriotyzm (tzn. kochamy nie ojczyznę, a planetę, na której żyjemy) i jest dosyć ideologicznie mocno z tym związany, a przy tym wierzy w odstraszającą moc drakońskich kar. Krótko się wahał, zanim na moje pytanie odpowiedział "kwalifikowana kara śmierci" i wierzę, że to jest to, co naprawdę myślał. Nie zgadzam się z nim, ale szanuję jego przywiązanie do idei. Jednocześnie uważam, że jeśli chce się być człowiekiem uczciwym i ma się choć odrobinę empatii, to tylko w sytuacji, w której można postawić siebie na miejscu skazańca, można domagać się takiej kary.
Mnie na coś takiego nie stać. Moja odpowiedź brzmi: dożywocie z możliwością wcześniejszego zwolnienia po 40 latach. Dodatkowo możliwość rewizji wyroku w dowolnym momencie, jeśli wyjdą na światło dzienne nowe fakty podważające jego zasadność (choć oczywiście w tej sytuacji na czas ponownego rozpatrywania sprawy obowiązuje domniemanie winy).
Pozdrawiam,
--
Pietshaq na YouTube