Trudno powiedzieć co okazało się bardziej piekielne, złośliwość rzeczy martwej czy jej użytkownik (czytaj "ja"), który ową rzecz zapomniał na czas wyłączyć. Otóż:
Pewnego dnia, bardzo zabiegany, jeżdżący po mieście, załatwiając urzędowe zaległości, wylądowałem w centrum handlowym w celu... załatwienia potrzeby fizjologicznej.
Na marginesie dodam, że korzystałem z nawigacji w smartfonie (mniejsza o szczegóły) i coby nie uszczuplić portfela o parę stówek i auta o szybę, szybkim ruchem zgarnąłem telefon do kieszeni.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą